Rynek pracy się zmienia. To fakt. Widać to gołym okiem w strukturze zatrudnienia. Widać to także w nastrojach pracowników oraz w zmianie nastawienia pracodawców.
Przede wszystkim w dużych miastach widoczny jest trend, kiedy to pracownik szuka pracy do skutku i nie podejmuje już pierwszej lepszej pracy, żeby tylko i włącznie pracować. Jeśli negocjowanie warunków nie przynosi odpowiednich skutków, kandydat nie zawraca sobie głowy dalszymi podchodami i rezygnuje z pracy, szukając innych opcji.
Pracodawcy z kolei zwracają uwagę, że jeszcze nigdy wcześniej, tak jak do tej pory nie było im tak ciężko znaleźć pracownika. To teraz oni dyktują warunki i zarządzają rekrutacją. Pałeczka jest po ich stronie. O ile taki obrót sytuacji nie dziwi nikogo w dużych miastach, o tyle w małych miejscowościach, czy gminach wydawać by się mogło, że sytuacja jednak będzie nieco inna. Jednak mamy tutaj także niespodziankę, ponieważ zarówno i w drugim przypadku również pracownicy stali się niezwykle wybredni. Zmieniło się także zapotrzebowanie na konkretnych pracowników. Teraz w cenie w Tyszowcach są pracownicy wyspecjalizowani fachowo. Tzw. złote rączki oraz jedyni w swojej klasie fachowcy.
W związku z tym, aby dać możliwość młodym osobom wkraczającym na ten rynek pracy już na etapie szkolnym trzeba zadbać o ich rozwój w tej materii. Doposażenie pracowni szkolnych w ramach, których odbywają się zajęcia praktyczne to spory koszt. Jednak programy unijne gwarantują swój wkład w ten proces. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, zważywszy na fakt, że kształcić się będą przyszli pracownicy, którzy są bardzo potrzebni na lokalnym rynku pracy.